czwartek, 12 lutego 2009

Fit lady!

Póki co są ferie. Póki co jest czas. Zobaczymy jak sobie poradzę kiedy zacznie się semestr w poniedziałek. Póki co jest fantastycznie.

W związku z tym, że pracuję w przybytku zdrowia i aktywności fizycznej, mam możliwość korzystania z ich usług za darmo. Pracuje tam ponad rok, ale dopiero teraz pierwszy raz udało mi się wykorzystać tę możliwość. Wczoraj byłam na jodze. Po zajęciach czułam się tak wypoczęta, wysoka, rozciągnięta i wszechmogąca, że nawet to byłoby możliwe:


(dziś ręka była już na swoim miejscu)

Dziś miałam zamiar pójść na zajęcia pt. fit ladies, przyznam, że nazwa mnie zaintrygowała. Niestety tramwaj zatrzymał się gdzieś w pół drogi między przystankiem centrum, a dworcem centralnym, otworzył drzwi i zmusił pasażerów do wtargnięcia na Al. Jerozolimskie wprost pod koła samochodów. Na szczęście ten niebezpieczny bieg slalomem udał mi się pysznie. Kosztował mnie z pewnością sporo adrenaliny i kortyzolu. Te z kolei pewnie wpłynęły na stan tłuszczów i węglowodanów w organizmie, także po tej przebieżce czułam się parę gramów lżejsza (choć może to dusza spadła mi z ramienia w którymś momencie?). Poradziłam sobie bez zajęć fit ladies, na które nie dotarłam.

Udało mi się jednak wziąć udział w następnych: latino i streching. Po drodze tramwaj znów zaatakował. Podejrzewam, że miał w tym swój udział również fakt, że pierwszy raz od bardzo dawna byłam w bytach BEZ obcasa. Może troszkę nie umiem w nich chodzic... Tak czy inaczej, teraz obserwuje powstawanie wielkiego siniaka na mojej łydce i małego na żebrach. Strzeż się tramwajów! Pokochaj fitnes!

Brak komentarzy: