Obóz od strony kulinarnej byl kiepski, ale mogło to mieć jedynie pozytywny wpływ na moją dietę, tak więc po Białym Dunajcu stałam się już nieco bliższa tutułowi bloga. Oprócz powodziowych i jabłkowych widoków raczyłam się jako pani wychowawczyni również takimi:
Po swojskim Białym Dunajcu nastał egzotyczny Erec Israel.
Nie było mowy o gulaszu, były za to inne pokusy... Oto ciepłe ciasteczka daktylowe od Druzów (wciaż nie znamy druzyjskiej tajemnicy i żadnemu, nawet rudemu, świrowi nie uda się jej poznać:)
Więcej o pociągających opuncjach, gazowanych mango, czekoladowym kibucu na pustyni oraz o tym jak stałam sie egzotycznym kwiatem już wkrótce... Ach i będzie też o karmicielu...
2 komentarze:
pięknie wyglądasz na tym ostatni zdjęciu :-)
w rzeczywistości oczywiście też!
(to mówiła przyszła panna młoda)
gwiazda w kapelutku :)
Prześlij komentarz