piątek, 3 kwietnia 2009
Niech żyją pomidory!
Sajgonkowe lasagne poczeka. Nastała rewolucja. Wczorajsza wizyta u lekarza zaowocowała (to idealne słowo w tym kontekście!) rozszerzeniem diety. Wciąż nic surowego (no, prawie nic, ale o tym wkrótce...). Na początek postanowiłam sprawdzić jak mój brzuch poradzi sobie z pomidorami. W związku z tym, że to nie pomidorowy sezon, sięgnęłam po niezastąpione w naszym klimacie o tej porze roku obrane pomidory w puszce. Przyrządziłam z nich bardzo smaczną kolację.
Potrzebne: cebula, czosnek, pomidory, soczewica czerwona, pietruszka, papryka słodka i pieprz cayen, sól, mieszanka curry, pietruszka.
Podsmażamy cebulę i dodajemy pomidory, dusimy chwile i dolewamy sporo wody, wsypujemy soczewice, doprawiamy. Mieszamy co jakiś czas, dusząc pod przykryciem na małym ogniu, po ok. 10 min. powinno być gotowe. Ładne, szybkie, sycące, a co najważniejsze pomidorowe!
Nie zauważyłam żadnych efektów ubocznych nowego składnika w mojej diecie.
Rano uraczyłam się innym smakołykiem, który do tej pory był zakazany: twarogiem. Prosta sprawa: twaróg, sól, pieprz, koperek. Na razie na chlebku ryżowym, ale już niedługo wypróbuje chleb żytni! Niezwykłe uczucie jeść twaróg...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz