niedziela, 20 grudnia 2009

Sąsiedzi

Kilka scen, a może nawet cały film "Dzień świra" kręcono na osiedlu, gdzie od jakiegoś czasu mieszkam. To z lekka surrealistyczne uczucie oglądać film w jego scenografii. Parę rzeczy się nie zgadza: np. ludzie sprzątają tu po swoich psach, na miejscu "mini marketu" jest teraz salonik z automatami do gry. Został nieśmiertelny "mokpol", kosiarka o 7 rano... Jednak mimo wszystko ten post dedykowany jest moim Sąsiadom.

Historia zaczyna się w Monte Negro tuż przy Mokotowskiej, gdzie umówiłam się dziś na piwo, a przy okazji zjadłam najlepszą w moim życiu fasolę duszoną z papryką i pomidorami! Rozgrzana poszłam jeszcze na herbatę do innego miejsca, a potem na autobus, na który jak zwykle musiałam biec. Autobus się za mój wysiłek odwdzięczył, bo szybko zawiózł mnie w swoim ciepłym wnętrzu do domu, miał tapicerkę w Kolumny Zygmunta (kto by odmówił żeby sobie usiąść na Kolumnie Zygmunta?), i mówił na dodatek za ile minut będę na danym przystanku. Bomba! Taka szczęśliwa, że po długim dniu wreszcie się położę w ciepłym łóżku, szłam do domu. Tam okazało się, że zamarzł domofon. Próbowałam wszystkiego. Dmuchałam, chuchałam, dzwoniłam do sąsiadów. Bez skutku. Aż nagle, nie wiadomo kto otworzył mi drzwi domofonem! Chciałabym bardzo podziękować sąsiadowi, który to zrobił widząc mnie stojącą na mrozie!

Jej/Jemu dedykuje makaron ryżowy z zielonym curry. Jak kiedyś będzie miała/miał ochotę niech wpada na obiad!

Dla innych podaje przepis.

Potrzebne:
Paczka makaronu ryżowego (wstążki) i gorąca woda do jego przygotowania
Paczka mrożonego szpinaku w liściach
duża cebula pokrojona w kosteczkę
ząbek czosnku
dwie łyżeczki pasty zielone curry z M&S
pół puszki mleka kokosowego
sos sojowy ciemny (jakieś dwie łyżki)
oliwa (jakieś 4 łyżki)
uprażone na suchej patelni pestki słonecznika

Rozmrażam szpinak, na drugiej patelni podsmażam cebulkę, dodaje ją do szpinaku i zalewam mlekiem kokosowym. Chwilę duszę, dodaję czosnek i pastę curry. Jeszcze chwilę duszę. do dużej miski wsypuje przygotowany makaron (tnę go jeszcze nożyczkami- wygodniej się je) i daję oliwę i sos sojowy, dodaje wszystko z patelni i mieszam. Na talerzu posypuję słonecznikiem. Pycha też na zimno!

10 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Klasyczna Betty! Zawsze cos takiego ci sie przytrafi:)

Pan Cygaro pisze...

wiele domofonów ma taki tryb awaryjny - jeżeli z jakiejś przyczyny przestaje działać klawiatura, wyświetlacz itd., co jakiś czas (zależnie od modelu - co kilkadziesiąt sekund lub parę minut) automat robi "bzzz" i odblokowuje na moment drzwi. chodzi o to, żeby ludzie, którzy mają tylko kod, mogli się dostać do środka. :-)

aniusza pisze...

a to dopiero! Myślisz, że działa to też wtedy, gdy działają tylko niektóre cyfry (dolne)? ja chcę wciąż wierzyć w ludzki czynnik tego wydarzenia...

Pan Cygaro pisze...

nie jestem znawcą domofonów, wiedzę czerpię z obserwacji. więc nie wiem, czy wyłączenie części przycisków powoduje przejście w tryb awaryjny.

Anonimowy pisze...

a to nie jest tak, że można otworzyć domofonem tylko wtedy, kiedy ktoś do ciebie dzwoni?

aniusza pisze...

no właśnie nie wiem. chyba w tych starych domofonach, co mój można otworzyć bez dzwonienia.

Unknown pisze...

Jejciu!Ja w tym "mokpolu" też zakupy robiłem.Znaczy to że jestem "nieśmiertelny" tak jak on(mokpol) albo totalnie świrnięty jak bohater tego kultowego już filmu.Cóż,miejsce zamieszkania drąży psychikę ludzką.

Unknown pisze...

Zaraz po tym jak wpisałem poprzedni komentarz zacząłem naprawdę zastanawiać się nad strukturą moich szarych komórek mózgowych oraz nad przepustowością neuronów które to właśnie z masy mózgowej przewodzą bodżce do wszystkich członków mojego organizmu.Wpadłem nawet w lekką depresję bo za świrniętego z lekka zacząłem siebie postrzegać.Przypomniałem sobie jednak pewien incydent który zdarzył mi się prawie dokładnie rok temu w promieniu 150 metrów od "mokpolu".Z przygnębienia jestem teraz w stanie zdecydowanej euforii bo okazalo się że wcale świrem nie jestem a jeśli już to zupełnie nie ostatnim.Są GORSI.
Otóż;Zaparkowałem samochód pod blokiem gdzie jest moje mieszkanie.Samochód postawiłem na miejcu do tego wyznaczonym przez przez spółdzielnię mieszkaniową czyli na ogólnie dostępnym miejscu parkingowym.Postarałem się tak i nie było to trudnością żeby z prawj i z lewej strony ktoś mógł się jeszcze "przytulić".
Następnego dnia rano rano ręce mi opadły.Okazało się że pod osłoną nocy jakiś "sąsiad" zrobił "kuku" mojemu pojazdowi niszcząc gwoździem z pomocą młotka zamki w drzwiach i jakby tego było mało wyżył się jeszcze na kierunkowskazie.
Gdybym samochód zaparkował na trawie a rano zastał bym go pomalowanego na zielono farbą olejną to pomyślałbym że zrobił to przedstawiciel lokalnego "Greenpeace'u" i zrozumiałbym sytuację a tak to naprawde nie mogłem dociec "dlaczego?".
Moją "ciemnotę" rozjaśnił "sasiad" bliżej mi nie znany.Widząc moje usilne starania w dostaniu sie do wnętrza mojego samochodu(skończyło się na włamaniu bo trójkącik w tylnej szybie wybić musiałem żeby ręcznie drzwi otworzyć) dał mi dobrą radę która jak groźba zabrzmiała.Powiedział;"Lepiej niech pan tu nie parkuje więcej bo te miejsca są Nasze.MY tu parkujemy OD ZAWSZE".
!!!!!????? -tak sobie wtedy pomyślalem.No tak parkują tu swoje samochody już jakieś sto lat a przedtem parkowali tu swoje konie a jeszcze wcześniej ... osły."Nieśmierteni" jacyś a ja tu obcym samochodem się ładuję i do tego numery rejestracyjne z innej dzielnicy mam.Nie dyskutowałem specjalnie bo sensu dyskusji nie było.Początkowo nawet chciałem "namierzyć" sprawcę co mojemu dobru materialnemu to "kuku" zrobił i jemu dobru materialnemu takie samo "kuku" zrobić ale że taka eskalacja głupoty jest mi zupełnie obca to i na zamierzeniach się tylko skończyło.A zresztą,miałem wtedy dużo innych rzeczy do zrobienia i spraw do myślenia też.
Nie podejrzewam Marka K. za demolkę mojego wehikułu.Jest na to zbyt inteligentny.Tam gorsze świry mieszkają i mają zdecydowanie gorsze dni.A zresztą ... gdzie ich nie ma?
Bardzo przepraszam Pani Aniuszko że tak na Pani blogu się pisemnie wyżywam ale bardzo mi się on podoba a że swojego nie mam (może wkrótce?) a i natrafiłem tutaj ... zupełnie przypadkiem.Pozdrawiam.

holka polka pisze...

odkryłam ten blog i coś mi się wydaję, że będę częściej wpadała. przepisy super:) a propos Kolumny Zygmunta, to kiedy uczyłam się lata temu do matury i nie mogłam zapamiętać, który król przeniósł stolicę do Warszawy, tato powiedział mi taką fraszkę Sztaudyngera "Miałeś Kraków w dupie, teraz będziesz stał na słupie" :) pozdrawiam

marszym@town.pl pisze...

aniusza, gratuluję przepisów. ale ja w innej sprawie. piszę o miejscach, gdzie powstawały w W-ie kultowe seriale i filmy. Bardzo chciałbym wiedzieć, gdzie kręcono Dzień Świra. Czy umiesz mi udzielić konkretnych wytycznych oraz skojarzyć konkretne sceny z filmu? Czy widziałaś jak coś tam kręcili. Czy znasz osoby, które mogą wiedzieć coś więcej?
Pozdrawiam
Marek
marszym@town.pl