niedziela, 13 grudnia 2009

uffff

Skończył się zupełnie szalony tydzień. Padam z nóg. Chociaż siedzę. Oddałam kolejny rozdział pracy magisterskiej, dostałam pracę (nie magisterska, tylko taką prawdziwą), za 2 tygodnie jadę na ponad 2 tygodnie do Izraela, zaczęłam nowe studia. Jak się to czyta, to może wydaje się, że to mało, ale, jakoś chyba jednak dużo w rzeczywistości...

Jakoś mało odkrywcza jestem w kuchni, więc wrzucam stare rzeczy, co czekają na swoja kolej w poczekalni.

Taka pasta do kanapek:

Potrzebne:
-podsmażone na oliwie mała cebulka i ząbek czosnku
-mały koncentrat pomidorowy
-szklanka czerwonej soczewicy
-szczypta soli, pieprzu
-lubczyk, ze dwie szczypty
-gorąca woda

do podsmażonych warzyw dajemy soczewice i zalewamy gorąca wodą żeby wody było tyle co soczewicy. mieszamy, niech często mieszane gotuje się na małym ogniu z 10 minut, można dolać w razie czego więcej wody i sprawdzać, czy już miękkie, na koniec dodajemy koncentrat i przyprawy. Miksujemy (ale można też bez miksowania). Jak wystygnie pyszne do kanapek! I ładne.



Podczas pisania pracy jadłam tak, że nawet nie wiedziałam kiedy zrobiłam sobie tę kanapkę, co właśnie ją pochłonęłam, na zmianę z kukurydzą i kisielem, i masłem orzechowym (bo mój ulubiony M&S otworzył sklep w centrum!). Ale ludzie mówią, że nie przytyłam, może to tylko kurtuazja, a może to stres zjada te kanapki, nie ja. Na razie postanowiłam dać sobie spokój z dietą. (taką co odchudza, bo zdrowotna trzymam).

Brak komentarzy: