czwartek, 10 września 2009

sajgonki nieoszukiwane

Były już u mnie na blogu sajgonki ruskie . Teraz czas na sajgonki prawdziwe. Choć też nie do końca... Bo nie smażyłam. Za to farsz jest całkiem wietnamski. Jak każe dieta obiad przygotowany z zapasów niewymagających wydatków.

Potrzebne:
- 2 marchewki (zetrzeć na grubej tarce)
- pół cukinii (drobno pokrojonej)
- malutka kapusta pekińska (drobno pokrojona)
- trochę szczypiorku
- ciemny sos sojowy
- oliwa
- pieprz cytrynowy
- przyprawa 5 smaków (wiem, poszłam na łatwiznę z tą mieszanką...)
- papier ryżowy (farszu było na 22 zawiniątka)
- ciepła woda do zmiękczenia papieru

Podsmażamy warzywa, pod koniec dodajemy przyprawy, sos. W papier po jego zmiękczeniu w wodzie pakujemy farsz. Zawijamy jak na instrukcji na opakowaniu. Ja z siostrą skończyłyśmy gotowanie na tym etapie. Jeśli ktoś chciałby coś więcej: można smażyć w głębokim tłuszczu, można zapiec (jeśli się nie chce smażyć, a ważna jest chrupiąca skórka), można uparować.

Szczypiorek okazał się strasznie śmieszny:

Brak komentarzy: