czwartek, 3 lipca 2008

blog kulinarny

Moi przyjaciele wiedzą, że jestem stałą, żeby nie powiedziec maniakalną, czytelniczką blogów kulinarnych. Wiedzą też, że moim małym marzeniem jest założenie takiego ze zdjęciami jedzonka mojego przepisu. Będą więc zaskoczeni, że zaczynam oto pisać blog będący zaprzeczeniem powyższego. Blog o niejedzeniu. Niechże on będzie afirmacją przez negację...

No ale nie mogę sie wprost powstrzymać od pochwalenia się pomysłami kuchennymi z trudnego czasu diety...

Purre z kalafiora:
Indeks glikemiczny jest bardzo niski, jednocześnie można naprawdę się najeść...
Gorącego kalafiorka miksujemy z solą, pieprzem, gałką muszkatołową i dużą ilością pokrojonego koperku. Masa ma mieć konstystencje porządnego purre z ziemniaków. Dla nie będących na diecie można dodać nieco masełka, ale bez też niezłe! I dobrze wygląda! Podejrzewam, że mięsożerni mogliby tego używać jako substytutu ziemniaków do towarzystwa kotletom.


Fasolka zatarowa:
warzywa sezonowe rules!
fasolke ugotowaną polewamy takim sosem: oliwa z oliwek, sól, zatar (bliskowschodnia mieszanka tymianku i sezamu, mmm), czosnek, proporcje zależna od planowanch czynności na potem (kwestia czosnku, kwestia smaku). I już. Radzę pokroić fasolkę przed gotowaniem na mieszczące sie do buzi kawałki (ja tego nie zrobilam za pierwszym razem)


Cukinia bazyliowa:
(to był pierwszy dzień diety)
Cukinie kroimy w plasterki cienkie, przez całą długość, posypujemy solą troszkę i odstawiamy na 10minut. Smaży się w malutkiej ilości oliwy czosnkowej i wyjmuje na papierowy ręcznik. Potem jeszcze cieplutkie polewa się jogurtem naturalnym wymieszanym z pokrojoną świeżo bazylią i pieprzem.

Każde z tych mini dań było bohaterem któregoś dnia mojej diety. Był też dzień surówki z kalafiora, ale nie chce do tego wracać, bo to był też dzień 'muszę do czegoś w końcu wykorzystać ten majonez', a jak wcześniej pisałam to bzdura. Więc wstydzę się majonezowej surówki...

P.S. Jak wszystko sie dobrze ułoży, niedługo pojawią się zdjęcia jedzenia/niejedzenia. Marzenie o aparacie okazuje się być coraz bliższe spełnieniu.

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Twoje dietetyczne menu wydaje sie smakowite aż nabrałam ochoty na cukinię. Akurat jedna zamieszkała przypadkiem w mojej lodówce i zupełnie nie wiedziałam co z niej przyrządzić. Dzięki za pomysł :) zobaczymy co wyjdzie z moich pierwszych kulinarnych przygód z cukinią :)

aniusza pisze...

cukinia jest boska! gdybym nie byla na diecie jej zastosowanie byloby szersze:)

Anonimowy pisze...

pomysł z fasolką jest mistrzowski! jadam to często odkąd mi powiedziałaś. no i pochwalę się - trick z cięciem fasolki przed gotowaniem to mój pomysł. :-)

Helena pisze...

Och, ja też chcę schudnąć... Ostatnio coraz częściej o tym myślę. Może dlatego, że lato i się bardziej "odkrywam"...
A czy coś poza tymi daniami, o których napisałaś, w ciągu dnia jesz?

aniusza pisze...

Helenko, o tym i o szabatowej diecie (w końcu to na czasie;) już jutro:)